Z wielkim opóźnieniem spowodowanym leczeniem Malwiny, zrobiłam naszyjnik do wyzwania Mityczne postacie - Iduna. O niej wiem tyle: " Bogini wiosny w mitologi nordyckiej, odpowiedzialna za wieczną młodość. Gospodarowała złotymi jabłkami dającymi nieśmiertelność. Przedstawiana jako piękna blondynka z koszem jabłek." - ile przeczytałam na blogu "Kreatywnego Kufra."
Naszyjnik z jabłkiem w głównej roli nie jest najwyższych lotów i do końca przemyślany nie jest - przyznaję się bez bicia. Złote niteczki miały wyglądać jak te podłużne plamki na niektórych gatunkach jabłek.... a czy wyglądają?
Przez ostatnie dni głowę zaprzątał mi wybór maszyny do szycia. Przedmiot bez którego mogłabym się spokojnie obejść, tak jak to robiłam przez ostatnie dziesięciolecie... ale cóż tak nagle mnie naszło - ostry atak.
Kupiłam Husqvarnę E20, jest naprawdę fajna i już się trochę zaprzyjaźniłyśmy....może pokuszę się o recenzję.... ale nie jest szczytem moich marzeń, jest kompromisem. Marzyła mi się maszyna z wyższej nieco półki, ale poszłam po rozum do głowy.... toż będę jej używała kilka razy do roku. Kiedy już ją zamówiłam, a teściowa dowiedziała się o moich planach to.... zwróciła mi za nią pieniądze!!! Wyszło więc całkiem sympatycznie - maszyna w prezencie, SZYĆ NIE UMIERAĆ !!!
Ale gdybym wiedziała wcześniej to na bank zdecydowałabym się na maszynę z moich marzeń, a brakującą kwotę dołożyłabym sama.... gapa.
Zdjęcia maszyny nie zamieszczę, bo nawet nie mam odpowiedniego stolika żeby ją postawić. Bywam na blogach szyciowych i tylko wzdycham do kącików jakie mają szyjące blogerki.... Ja rozstawiam się w salonie, którego na razie nie używamy, wśród mulin i części do biżuterii, oraz niezliczonej ilości pilotów do sprzętów Mężusia.... - miejsce którego wolę nie pokazywać światu :-)
.... A propos śmierci.....Radość z prezentu przyćmiła wiadomość o śmierci męża jednej z naszych blogowych koleżanek.... mojej koleżanki z pracy... (swojego bloga założyłam dzięki niej....z takim zapałem opowiadała mi o swoim blogu, że mnie zaraziła)
Niby wszyscy wiedzieliśmy o jego przewlekłej chorobie...ale pomimo to, wiadomość o pogorszeniu spadła na nas jak grom z jasnego nieba, a potem wszystko potoczyło się tak szybko....
No i mamy wakacje. Jak co roku ....zamiast cieszyć się wolnością, mam lekkiego kaca. Tyle wolnego czasu zostanie przez nas zmarnowanego! Syneczek dał już popis wczoraj... preludium tego co czeka mnie przez dwa miesiące wolnego - pieniądze przeznaczone na zakup pamiątek na wycieczce przeznaczył na płatnego SMSa za ponad 30 zł, kupił wirtualne dukaty do gry komputerowej..... gdyby to pierwszy raz.... całe szczęście ośrodek leczenia uzależnień mamy u siebie na miejscu....
Będzie ciężko.