Usztywniona na blaszkę przy pomocy lakieru akrylowego do parkietów (używałam go też do zabezpieczania i usztywniania wikliny papierowej i decoupage). Uszko do zawieszki jest ze srebra,a włóczka to ta cudowna przędza alpaki z jedwabiem (zrobiłam z podwójnej, bo jest cieniutka) - ze sklepu Art-Bijou.
W ostatni weekend zwiedzaliśmy to i owo - tak jak najbardziej lubię czyli najbliższe okolice. Umówiliśmy się z moimi rodzicami na rodzinne zwiedzanie - zrobiliśmy wypad na Suwalszczyznę. Oni nadjechali ze wschodu, my z zachodu - (tak w uproszczeniu)...spotkaliśmy się w połowie drogi.
Aż wstyd powiedzieć, ale miejsce zetknięcia się trzech granic (Polski, Litwy, Rosji) oraz dodatkowo granicę województw warmińsko - mazurskiego i podlaskiego mijaliśmy wielokrotnie jadąc z Gołdapi do Sejn. Pokazywałam dzieciom z samochodu, ale jakoś nie przyszło nam do głowy, żeby się zatrzymać.
A tym razem miła niespodzianka. Malutki parking, bileciki, autokar z zagranicznymi turystami, przekrój ras i tygiel języków - wszyscy na tym naszym "końcu świata" czekają w kolejce żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w takim wyjątkowym miejscu.
Ale uwaga !!! Tylko część Polska i Litewska jest taka przyjazna. Tablica informuje, że wstęp na stronę Rosyjską jest zabroniony, nie można stanąć na rosyjskiej części obelisku,
a nawet nie można robić zdjęć kierując aparat w tamtą stronę!
Nasze ruchy śledziła kamera zamontowana na wysięgniku przez rosyjską straż graniczną. "Big Brother"- jak powiedziała przewodniczka do turystów z autokaru.
Po drodze wpadliśmy pokazać dzieciom wiadukty w Stańczykach. Mosty powstały przed pierwszą wojną światową i zadziwiają swoim rozmachem. Trudno przy dzisiejszej technologii wyobrazić sobie jak wtedy poradzili sobie budowniczy zalewając betonem konstrukcję wysoką na 36 i długą na 180 metrów !!!
Kiedyś biegła tu linia kolejowa Gołdap - Żytkiejmy.
Jak byłam tu ostatni raz (dawno to było) miałam możliwość obserwowania skoków na bungee. Stałam za plecami osoby, która miała skoczyć i ....przysięgam, czułam jej strach!!! A potem usłyszałam krzyk rozpaczliwy nieszczęśnika i świst spadającej liny!!!
Teraz teren trafił w ręce prywatne i skoki już się tu nie odbywają.
Zaglądamy, co też tam jest w dole.....
A w dolinie pod wiaduktami płynie rzeczka Błędzianka. Wygląda jak leśny strumyczek, malutka i niepozorna, a nad nią takie kolosy !!!
Potem zjedliśmy obiad w Jeleniewie, w restauracji "Pod Jelonkiem" na punkcie której mają pozytywnego bzika moi rodzice. Odkąd pierwszy raz trafili w to miejsce jeżdżą tam na kartacze. Cóż to takiego kartacze? to temat na kolejny post (zdjęcia jeleniewskich kartaczy ma Mąż w swoim telefonie, nie mogę ich wyegzekwować więc cierpliwości)...
A wiecie, że podobno północne krańce Mazur należą do najrzadziej odwiedzanych zakątków kraju? Ciekawe czemu w takim razie restauracja była oblegana przez takie tłumy .... (bo to już Podlaskie?)
Pomimo tłoku zostaliśmy obsłużeni bardzo szybko, wręcz błyskawicznie !
Po obiedzie (Mąż zjadł 2,5 porcji) mobilizując resztki sił podjechaliśmy pod ośrodek Szelment, obejrzeliśmy profesjonalny parki linowy ze skałką wspinaczkową i górę na której zimą można zjeżdżać na nartach (jest wyciąg), a w tym roku ma być oddany wyciąg nart wodnych ufff dobrnęłam do końca opowieści.....
tu pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i odjechaliśmy: oni na wschód, my na zachód.
A cała Polska i tak ruszy nad morze - jak co roku !!!
Świetna wycieczka, dobrze, że w pełni udana :)
OdpowiedzUsuńKocham takie wycieczki , ale mogę sobie pozwolić na nie tylko w urlopie, ale wtedy jeździmy całą rodziną, chciałabym kiedys pojechac tam gdzie Ty ..no i cieszę się ogromnie ,ze nie jestem ''cała Polska'' hi hi, zawsze mi mówili ,ze jestem inna :P.
OdpowiedzUsuńWiesz ta szydełkowa koniczynka jest bardzo ładna ! pozdrawiam.
Gdybyś się jednak zdecydowała, to zapomniałam dopisać, że po drodze minęliśmy punkt widokowy w Smolniakach (U Pana Tadeusza), oraz Górę Cisową z której również rozciąga się piękny widok - nie zajeżdżaliśmy, bo byliśmy w ubiegłym roku. Miejsca te "występowały" w filmach u T. Konwickiego i A. Wajdy.
UsuńByłam na Suwalszczyźnie kilka lat temu, wróciłam oczarowana.:) Stańczyki zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale i Sejny i klasztor w Wigrach...Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że TAM nic ciekawego nie ma...
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy na Suwalszczyźnie... strasznie mi do tego miejsca daleko. Ale skoro przekonujesz to na pewno rozważę ;)
OdpowiedzUsuńKoniczynka piękna!