To niewiarygodne i zupełnie nie wiem jak to się stało.... Jakiś czas temu zajrzałam, jak zwykle, na bloga - bo zaglądam często - a jakże, np. w poszukiwaniu starszych wzorów...i oczom nie wierzę, właśnie minął rok od ostatniego wpisu. Jak to się mogło stać jeżeli ciągle chodzę i układam w myślach o czym by tu napisać? (bo tak naprawdę nie zamierzałam zrezygnować z prowadzenia bloga) Więc jak to się stało, że ciągle planuję, ciągle haftuję, robię zdjęcia nowości, a umknął mi cały rok? I to tak niepostrzeżenie? To jakieś szaleństwo. Dawno zauważyłam, że w pewnym wieku czas przyspieszył, ale że będzie pędził tak szybko to się jednak nie spodziewałam.
Co w ciągu tego roku? Tak dużo, że aż mam tremę od czego by tu zacząć. Wiele powtórzonych wzorów, wiele wypatrzonych przez kobietki z początków mojego haftowania biżuterii, wzorów o których myślałam, że już nikt o nich nie pamięta. Ale pomiędzy nimi chwile wytchnienia kiedy haftuję bez presji czasu, bez stresu i wtedy haftuję tylko dla siebie, tak jak chcę dobieram kolory i testuję nowe ułożenia kwiatów. I wtedy mam najwięcej radochy i wtedy powstają wzory które mnie samą zadziwiają. Poniżej fotorelacja z najbardziej zaskakujących eksperymentów.
Szczególnie do wianuszków podchodziłam bardzo długo. Aż wreszcie powstał ten na brązie.
A zaraz po nim komplet z pierścionkiem na granatowym lnie, bo takie było już zamówienie.
I taka dziwna tendencja, ciągle robiłam biżuterię w oprawie brązowej i myślałam ,że tak już będzie zawsze, aż tu posypały się zamówienia na oprawę srebrną, wręcz cała srebrna seria.
I portret zbiorczy, taki misz - masz, stare powtórzone wzory i trochę nowości. Z czego na szczególną uwagę zasługują kolczyki w okrągłej oprawie. Jak one długo za mną chodziły.... ale kiedy już je popełniłam okazało się, że jednak lepiej czuję sie w owalu - łatwiej mi rozplanować wzór, albo po prostu tak się już przyzwyczaiłam.
Ale.... na dzień dzisiejszy, żyje, bawi się, szaleje i wygląda lepiej niż kiedykolwiek wcześniej (zawsze była zbyt spokojna, a wręcz osowiała) Najstarsza sama robi jej kroplówki podskórne, które spełniają rolę nerek - oczyszczają toksyny oraz podaje zastrzyki z hormonem zapobiegającym anemii, którego nie produkują, z racji choroby - jej nerki.
Żeby zamieszanie było jeszcze większe, Najstarsza, na otarcie łez dostała nowego kotka - tym razem jest to kociątko - olbrzym Melisa.
Ps. Malwina żyje nadal i ma się dobrze. Dla przypomnienia: Malwina to pers, ma ponad 14 lat i znajomi pytają nas "kiedy odeszła" czym wprawiają nas w osłupienie ! Jak to odeszła ?! Mamy wrażenie, że była, jest i będzie z nami na zawsze ! (gdyby to mogła być prawda)