Niewielki naszyjnik 2,5 x 2,5 cm. Do zdjęć pozuje w dwóch wersjach: z łańcuszkiem i na wstążce. Tym razem i haftowanie i wstawianie w bazę to czysta przyjemność (baza ma wysoki rant) i kwadratowa forma - na owalach można postradać zmysły, człowiek chciałby żeby wyszło idealnie równo, a nie zawszę się da...
Tło podkolorowane farbą akrylową.
Przy okazji muszę napisać słów kilka o farbach, których użyłam do podkolorowania tła (właściwie o ich fenomenie) :
Rowney Cryla, flow formula acrylic, made by George Rowney & Company Limited, Bracknell, Berkshire, England.
Odkąd mgliście pamiętam czasy dzieciństwa te farby zawsze były w naszym domu. Żeby nie skłamać zapytałam tatę....tak, były to lata siedemdziesiąte. Pamiętam moment kiedy pojawiły się w domu, trudno go zresztą przeoczyć: wszystko wokół przaśne, szaro-bure,a tu nagle pojawiają się bajecznie kolorowe farby z innego świata. Pakowane w tekturowe pudełeczka, w każdym po trzy tubki koloru, w trzech różnych odcieniach, a tych pudełeczek było....... dużo, było. Tak dużo, ze tata, żeby się połapać, podpisywał je: "żółcienie", "fiolety", "czerwienie" i tych też było po kilka. Fenomen polega na ich wszechstronności: kiedy potrzebny był konkretny kolor, zawsze był gotowy do użycia, nie trzeba było mieszać, kombinować, dobierać. Konsystencja zawsze odpowiednia, jak potrzebna była kryjąca brałam bez rozcieńczenia, jak chciałam otrzymywałam efekt akwareli. Trzymały się każdego podłoża... w dzieciństwie miałam nimi malowane napisy na ubrankach, robaczka na worku na kapcie, portret na torebce noszonej do "zerówki"... Malowałam nimi pierwszą robioną przez siebie biżuterię, ręcznie malowane szale, córce przemalowałam wyblakłe, zielone, zamszowe sandałki, a zresztą tych odświeżonych butów było dużo więcej... świetnie pokrywały obdarte noski. No i to jest właśnie niesamowite, ze te farby (ciągle te same) służą nam nadal. Farby akrylowe, które zostały mi po mojej pracy dyplomowej dawno już wyschły.
Więc kiedy tylko wpadłam na pomysł podmalowania tła w moim wisiorku od razu przyszły mi na myśl te stare farby. Owszem mam i nowe, ale nawet o nich nie pomyślałam. Zdarzyło mi się, że na kursie decoupage, każdy uczestnik dostał komplet współczesnych farb akrylowych (nazwy firmy nie zdradzę) i w większości pudełek, nowe zapieczętowane tubki zawierały już wyschniętą, skamieniałą farbę.