Medalion - róże i bzy na czarnym lnie. Haftowałam jakiś czas temu, wysłany w świat, mam nadzieję że cieszy nową właścicielkę. Powstała wtedy cała seria podczas testowania lnianej muliny DMC o której pisałam TU.
W oko wpadła mi zabawa Art - Piaskownicy, FOTOgra - wełna. Na szczęście nie trzeba pokazywać gotowej pracy z wełny i nawet wełna, jak dobrze zrozumiałam, nie musi być prawdziwa ... więc pokazuję moje poczynania z włóczką o nieznanym składzie.
Kiedy tylko dostanę w ręce dzianinę o wątpliwej urodzie zaraz przeznaczam ją do recyklingu, który zwykle kończy się na pruciu, prostowaniu, praniu.
Przędza jest mięciutka, słabo skręcona, miałam skrytą nadzieję, że ma domieszkę jakiegoś szlachetnego runa: angory, wełny jagnięcej...? ale być może jest to tylko zwykLa bawełna - dość długo wysychała po praniu.
Urządzenie widoczne na zdjęciu to zabytkowe motowidło, który pożyczyła mi uczennica. O ile dobrze pamiętam dostała go od sąsiadki, a ta znalazła go w starym, poniemieckim (pomazurskim) domu.
piątek, 27 listopada 2015
wtorek, 24 listopada 2015
Medalion okrągły i szycie lalek przytulanek.
Medalion znowu okrągły, ja najbardziej lubię owalne, ale coraz częściej spotykam zwolenniczki okrągłych. Tło czarne, lniane. Średnica 3 cm. Oprawy przymierzone dwie, w obu mu do twarzy.
A ten tutaj to "człowiek" - tak orzekły dzieci. Powstał trochę w biegu jako praca przykładowa - lalka. Wymyśliłam tym razem warsztaty szycia lalek przytulanek. Żadne dziecko nie widziało w nim "lalki" tylko człowieka właśnie.
I tu zaobserwowałam ciekawe zjawisko: ten nagi i bezbronny człowiek wzbudził niesamowite, ciepłe uczucia u dziewczynek. Chciały od razu go przytulać, ubierać, układały na pogniecionej resztce tkaniny z której powstał, tak aby nie leżał na zimnej ławce.
To wszystko pomimo, że bez twarzy, włosów? (a może właśnie dlatego).
Będzie ich więcej, dopiero się rozkręcamy.
Wykroju szukałam oczywiście w internecie, ale ten wpadł mi w ręce zupełnie przypadkiem. Przeglądałam książki wyrzucone na makulaturę z biblioteki i znalazłam "Płomykowe kroniki lata 1922-1939" wydaną w 1984 roku. Lalka została nazwana przez autorkę "Płomyczanką".
Wykrój pochodzi z lat 1927/1928. Miałam pewien kłopot z rozmiarem ponieważ forma podana była w "naturalnej wielkości" a że to przedruk, nie wiedziałam jaka była ta oryginalna wielkość gazetki... może ktoś pamięta?
Lalkę zrobiłam 1:1 wg książkowego wykroju.
A ten tutaj to "człowiek" - tak orzekły dzieci. Powstał trochę w biegu jako praca przykładowa - lalka. Wymyśliłam tym razem warsztaty szycia lalek przytulanek. Żadne dziecko nie widziało w nim "lalki" tylko człowieka właśnie.
I tu zaobserwowałam ciekawe zjawisko: ten nagi i bezbronny człowiek wzbudził niesamowite, ciepłe uczucia u dziewczynek. Chciały od razu go przytulać, ubierać, układały na pogniecionej resztce tkaniny z której powstał, tak aby nie leżał na zimnej ławce.
To wszystko pomimo, że bez twarzy, włosów? (a może właśnie dlatego).
Będzie ich więcej, dopiero się rozkręcamy.
Wykroju szukałam oczywiście w internecie, ale ten wpadł mi w ręce zupełnie przypadkiem. Przeglądałam książki wyrzucone na makulaturę z biblioteki i znalazłam "Płomykowe kroniki lata 1922-1939" wydaną w 1984 roku. Lalka została nazwana przez autorkę "Płomyczanką".
Wykrój pochodzi z lat 1927/1928. Miałam pewien kłopot z rozmiarem ponieważ forma podana była w "naturalnej wielkości" a że to przedruk, nie wiedziałam jaka była ta oryginalna wielkość gazetki... może ktoś pamięta?
Lalkę zrobiłam 1:1 wg książkowego wykroju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)