Zielona wykonana jest z cieniutkiej włóczki, myślę że z dużą domieszką wełny, brzegi obrobione pikotkami z dodatkiem nici metalicznej.
Bordowa jest mega - zjawiskowa, z połyskującej bardzo cienkiej przędzy, ale nijak nie dawała się sfotografować. Pomimo, że składa się z takiej samej ilości okrążeń jak zielona to wyszła dużo mniejsza, ze względu na grubość nici.
Turkusowe broszki wykonane są z kordonka, dość grubego, którego pokaźna szpulka dostała mi się w zestawie przędz, które kupowałam na Allegro. Mam go jeszcze tak dużo, że starczy mi pewnie do końca życia. Czasem wykorzystujemy go z dziećmi na osnowę do tkania, ale o tym w innym poście... Wracając do broszek, nazywa się to "kwiat paraboliczny", wykonuje się je w dziecinnie łatwy sposób (co już przetestowałam na dzieciach). Zaczynam od 24 słupków na pętelce, a potem w każdym kolejnym okrążeniu podwajam ilość słupków. To znaczy w każdym słupku robimy dwa słupki. W drugim okrążeniu mamy 48 słupków, w trzecim 96 itd. Każde okrążenie zamykam oczkiem ścisłym, zamykającym. Dwie wersje wykończenia, jedna z gładkim brzegiem, druga obrobiona pikotkami z dodatkiem nici metalicznej.
Tak broszki prezentują się w towarzystwie kolczyków zrobionych do kompletu:
A tak broszka prezentuje się w towarzystwie turkusowego kompletu Teściowej. Zdjęcie robione jeszcze starym aparatem, nowym nie zrobię gdyż Teściowa wraz z kompletem wyjechała za granicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo, same wiecie jak to motywuje do działania, konstruktywna krytyka również mile widziana :-)