Kolejne bliźniaki - haftowane maki, bynajmniej nie jednojajowe - różnica są, i owszem. Pierwsze zdjęcia w oprawie srebrnej i antycznej - zdjęcie ostatnie prezentuje wersję ostateczną: obie koleżanki zamówiły w antycznej.
Z racji farmerskich zapędów Syneczka podpowiedziałam mężowi, żeby pokazać małemu jak ściąga się z brzozy sok.
Sama robiłam to wieki temu, właściwie raz czy dwa, chciałam sprawdzić jak to jest i czy te legendarne właściwości cudotwórcze odczuję na własnej osobie...
Brzozy miałam wtedy na rodzinnym polu, gdzie łąka przechodziła w brzozowy las, a później w las prawdziwy.
Mało go wtedy natoczyłam, tak tylko na próbę. Z klonu też - ten był naprawdę pyszny....Ściąga się go jak tylko pierwsze soki zaczynają krążyć w drzewie, zanim zaczną pojawiać się listeczki.
No i poszedł mąż z Syneczkiem na koniec działki, podłączyli pięciolitrową buteleczkę. Po nocy buteleczka była pełna, a nawet napęczniała od ciśnienia, bo rurka osadzona była bardzo ciasno. Próby z klonem nie powiodły się, chyba jeszcze za wcześnie.... pozostaje mi delektować się syropem klonowym, który dostarcza dzieciom babcia z za granicy.
Pijemy tenże sok, od kilku dni, syneczek zachwycony, aż mu się oczy świecą. Sok w mojej rodzinie ściągało się od dawna. Dziadek podobno go kisił, ale taki pamięta tylko moja mama, nie wiem jak to zrobić. Do stryjka jeździliśmy na święta Wielkanocne, mieszkał na terenie wodociągów suwalskich, na całym wielkim drzewie wisiały butelki poprzyczepiane do gałązek - wszyscy pracownicy ściągali sobie sok.
Tak sobie go popijam i zastanawiam się nad jego właściwościami. Zmęczenie wiosenne jak było tak jest, może częściej korzystam z ubikacji - duży plus, bo zwykle za mało piję, na czym cierpi moja lewa nerka (szczególnie).
Trudno mi odróżnić sok brzozy od wody kranówy. Może w dużych miastach różnica byłaby znacząca, ale my tu mamy idealną wodę z wodociągów więc oszukałam Maleństwo, które z nieufnością podeszło do nowości: powiedziałam jej, że to zwykła woda (zresztą jej ulubiony napój) i pije. A jak ona nie widzi różnicy, to znaczy, że jej nie ma... !
Skąd zatem wzięło się to przekonanie wielu pokoleń w jego odżywcze właściwości? Może stąd, iż kiedyś ludzie na przednówku byli niedożywieni.....? niedobór mikroelementów dawał im się we znaki.... a woda brzozowa uzupełniała ich braki i samopoczucie ulegało wyraźnej poprawie?
Wszystkich informuję, iż drzewo nie ucierpiało na tym procederze. Dziurka została zabita przez mojego męża kołeczkiem, a tak wielkie drzewo nawet nie zauważyło ubytku paru litrów wody - podobno.
Maki jak zwykle - po prostu piękne, a tego soku z brzozy szczerze zazdraszczam ;-) - nawet nie wiedziałam, że sok powinien być przed listkami ściągnięty. Piłam soki gotowe z jakimiś dodatkami - wydawało mi się, że sam sok jest okropny i dlatego dodaje się jakieś zabijacze tego smaku...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
śliczności!
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękne są te Twoje prace!!! A maki uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i zapraszam na moje Candy:-)
http://rodzinnie1.blogspot.com/2014/03/moje-pierwsze-candy.html
Maki w Twoim wykonaniu jak zawsze piękne :) Ciekawe co z tą brzozą, u nas też pijemy i też nie widzę różnicy w samopoczuciu :)
OdpowiedzUsuńpiłam kiedyś będąc przejazdem w Rosji wodę brzozową,była słodkawa,mnie nie smakowała.Nigdy nie widziałam, jak się ściąga sok z brzozy,fajnie zobaczyć.Wisiory piękne jak zwykle!
OdpowiedzUsuńPiękne maki :-)
OdpowiedzUsuńMożna u Ciebie takie maki zamówić? albo może gdzieś sprzedajesz, bo zakochałam się całkowicie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Maki można zamówić, w sklepie na bocznym pasku są inne dostępne :-) Pozdrawiam.
UsuńCały czas szczerze podziwiam medaliony (wszystkie bez wyjątku), ale maki podobają mi się najbardziej !!!Sok z brzozy piłam jako dziecko ,podawała mi go moja babcia więc nie zawracałam sobie głowy skąd go ma ,miałam wypić i tyle :(
OdpowiedzUsuńWspaniałe medaliony! Prawdziwe dzieła sztuki:)
OdpowiedzUsuń