Przysiadłam na chwilę przed komputerem, żeby troszkę odpocząć po kuchennych szaleństwach, patrzę, a tu całkiem sympatyczne wyzwanie w Szufladzie się pojawiło - "Wyzwanie specjalne Wielkanocne przysmaki".
Dania na moim stole będą zupełnie normalne, banalne wręcz, trudno byłoby mi się czymkolwiek pochwalić..... z wyjątkiem wędzonej sielawy z której jesteśmy bardzo dumni, ponieważ uwędziliśmy ją sami !
Właściwie dopiero zaczynamy przygodę z wędzeniem w "przydomowej" wędzarni i testujemy to i owo. Sielawę na tą okazję trzymaliśmy zamrożoną od dawna - spokojnie nic jej się od tego mrożenia nie stało, wyszła pyszna jak dopiero złowiona.
Nie dalej jak dziś rano słuchałam radia i dowiedziałam się, że mazurzy do koszyczka ze święconką wkładali również ryby. Całe szczęście, że chłopaki uwinęli się z wędzeniem przed święceniem i zdążyłam jeszcze dorzucić symboliczną rybkę. W końcu mieszkamy na Mazurach więc tradycji stało się zadość.
Teraz przepis.... z tym będzie troszkę gorzej, bo w dużej mierze eksperymentowaliśmy, posługując się "telefonem do przyjaciela" w tym przypadku do teściów. Rybki po rozmrożeniu leżały w solance - dość dobrze osolonej wodzie (ok.30 gram na litr wody) około 10 godzin. Po wyjęciu suszyły się na powietrzu około godziny. Później zostały poddane obróbce: suszenie w rozgrzanej wędzarni ok. 1/2 godz. w temperaturze 40 stopni. Wędzone mokrym drzewem olchowym bez kory, wisiały sobie w gęstym dymie, pod naszym czujnym okiem (i przykryciem z worka jutowego) 1,5 godz w temperaturze 50 -60 stopni. To niedługo ponieważ nasze rybki to drobnica, gdyby były większe musiałyby wisieć trochę dłużej.
Gotową rybkę poznaje się po złocistym kolorze i łatwości z jaką mięso odchodzi od ości. Trzeba złapać właściwy moment, powinna być wilgotna, nie przesuszona.
Dodam tylko, że to przysmak naszych dzieci. Najstarsza, która była koszmarnym niejadkiem uważała tylko wędzoną sielawę.
I jako ciekawostka - na każdym weselu w naszej rodzinie nie mogło zabraknąć jej na stole.
Uwielbiam smażoną sielawę! Wędzonej nie jadłam, ale pewnie jest pyszna.:) Wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam właśnie wędzoną sielawę :) twoja wygląda przepyszniei napewno tak samo smakuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam oraz Wesołego Alleluja :)
Nigdy jeszcze takiej nie jadłam, ale musi być pyszna.
OdpowiedzUsuńZdrowych i radosnych świąt Wielkiej Nocy, błogosławieństwa od Zmartwychwstałego Jezusa na każdy kolejny dzień.
Wędzone najlepsze, a jeśli jeszcze swoje i wędzone to po prostu miodzio
OdpowiedzUsuń