środa, 19 lutego 2014

Broszka z haftem - powtórka i o wzburzeniu hafciarek - moim też.

Broszka Joli doczekała się powtórzenia, oczywiście są podobne, ale nie identyczne. Wymiary 32x27 mm. Haft na czarnym lnie.

haft rococo, embroidered brooch, haftowane róże, haftowana broszka, broszka z haftem, embroidered jewerly, broszka, vintage, medalion z haftem, handmade jewerly, bullion stitch,

haft rococo, embroidered brooch, haftowane róże, haftowana broszka, broszka z haftem, embroidered jewerly, broszka, vintage, medalion z haftem, handmade jewerly, bullion stitch,

haft rococo, embroidered brooch, haftowane róże, haftowana broszka, broszka z haftem, embroidered jewerly, broszka, vintage, medalion z haftem, handmade jewerly, bullion stitch,

A tu pokazuję jak wysyłam w świat moje dziełka.... oczywiście tylko te zakupione w sklepie Diuu.


Muszę to napisać, bo i mnie się udzieliło. Delikatne wzburzenie. W zasadzie mam do niego pełne prawo, bo dotyczy bezpośrednio mnie. 

Zaczęło się dosyć niewinnie, wieczorem uskuteczniałam spacer po blogach, trafiłam na wpis na blogu Niteczki w Sieci, gdzie po raz pierwszy dowiedziałam się o burzy wśród hafciarek wywołanej artykułem w pewnej, bardzo lubianej przeze mnie gazecie. Kiedyś był to dodatek do gazety Wyborczej, dziś nie wiem, straciłam z nią kontakt kiedy przeprowadziłam się z domu rodzinnego, więc i artykuł umknął mojej uwadze.

....a niech tam, zrobię im reklamę: Wysokie Obcasy się nazywa.... 

 Rzecz była o młodej, wykształconej osobie, która postanowiła powielać i sprzedawać haftowane obrazki swojej zmarłej babci Poli Parysek. W tym celu poszukiwała hafciarek, które by jej w tym powielaniu pomogły.... (inne artykuły donoszą że trwają rozmowy w sprawie sprzedaży w Londynie ?) No i pisząca artykuł, nic a nic nie zorientowawszy się co w hafciarstwie Polskim piszczy, napisała, że hafciarki wymarły, albo są stare, albo maja jaskrę, albo się wstydzą (bo haftowanie to synonim wymiotów) i dlatego nikt nie haftuje publicznie... tylko bohaterka artykułu, a haftów to już chyba nikt w Polsce nie uczy.....

Zaraz na gorąco po przeczytaniu, nie omieszkałam i ja zając stanowiska w komentarzach pod artykułem. Napisałam co następuje:

"Jestem jedną z hafciarek, której zaproponowano kopiowanie obrazków babci. Obrazki były fantastyczne (oryginały) Zrobiły na mnie ogromne wrażenie, właśnie ze względu na ich wyjątkowość. Tak jak istniało "malarstwo naiwne" tak nazwałabym hafty babci "hafciarstwem naiwnym". Artykuł jednak mnie zniesmaczył.... ani stara nie jestem, ani nie umarłam, ani jaskry nie mam.... Jestem instruktorem rękodzieła, czeladnikiem, między innymi w zawodzie hafciarza....często haftuję (nie mylić z torsjami) w publicznych miejscach, uczę haftu dzieci w szkole, nauczycieli na warsztatach w pewnej szanowanej instytucji, właśnie rozpoczęliśmy cykl zaplanowany na cały rok. Nieładnie. Tak pisać aby na pisać. Bez przygotowania."

 Teraz myśl rozwinę. Niedługo po założeniu bloga, we wrześniu dostałam maila z pytaniem czy nie zrobiłabym kopii haftowanych obrazków babci... Aż mi się gęba sama uśmiechnęła, jak otworzyłam załączniki - obrazki były cudne, takie właśnie "świeże", bez powielania, małpowania wzorów, bez wzorowania się na czymś wielkim, patetycznym, takie babcine opowieści igiełką i niteczką na białym płótnie, jak dla mnie rewelacją. 

Dodam, się nie chwaląc zupełnie, że sztuka ludowa to mój żywioł, wyrosłam wśród twórców nieprofesjonalnych, obie prace dyplomowe pisałam o twórczości właśnie takiej,  ludowej....takiej "naiwnej" jak malarstwo Nikifora, "jak cię widzę tak cię piszę, "jak to widzę, tak to wyhaftuję".....

Biłam się z myślami, podjąć się? czy nie podjąć? Nie było tam wtedy mowy o powielaniu w dużych ilościach.....może we wrześniu P.Basia Metelska jeszcze nie wpadła na pomysł ze sprzedażą ? Zrozumiałam,że chce kopie zrobić dla siebie, a oryginały ma jej mama.

No i odmówiłam, nie pamiętam jaki powód podałam. Między innymi problemem była dla mnie wycena mojej pracy.... zważywszy, że haftowanie byłoby dla mnie przyjemnością, pani pisała o ograniczonych środkach, pewnie zgodziłabym się zrobić to za grosze.... na czym ucierpiała by moja rodzina.... Tak, to był jeden z powodów mojej odmowy. 

A teraz z artykułu (nie pisała go P. Metelska) dowiaduję się, że mnie nie ma..... mam jaskrę, umarłam, wstydzę się haftować, bo to nie nobilituje....za karę, bo odmówiłam.

A i jeszcze na stronie firmy p. Metelskiej przeczytałam, że haftowano dawno temu, i to bardzo daleko, bo za siedmioma górami i lasami też.... i że niejako miałabym zostać objęta ochroną prze wyginięciem..... przy pomocy projektu  - ruchu ratującego haft ręczny.... o matko, za dużo tego jak na moje nerwy. 

 Tu podaję link do bloga Maknety, gdzie pisząca zajęła stanowisko podobne do mojego, nie będę się więc powtarzać, dodam, że pięknie porównała twórczość Pani Babci do "malarstwa naiwnego" Nikifora. 

Wracając do haftujących babć, po sąsiedzku mieszkała babcia J. Kiedy ją poznałam przekroczyła już 80 wiosen, a jej pasją było haftowanie. Robiła to od świtu do zmierzchu, a rodzina ledwie nadążała z nastarczaniem jej materiałów. Wzrok i sprawność jej rąk słabła z roku na rok, hafty nie były idealne, ale właśnie to podobało mi się bardzo, więc kilka jej dzieł zachomikowałam gdzieś głęboko, żeby jakiś "domowy" laik mi ich nie sprzątnął... jak je znajdę to poświęcę jej osobny post... a co, należy się babci J.
 Za to że haftowała, za jej cierpliwość, za upór, za przekraczanie granic fizycznych, za walkę ze sztywnością stawów, za piekące oczy, za pasję. Obiecuję.












13 komentarzy:

  1. Twoje prace mnie zachwycają i wiem żeś nie stara bo i młodsza ode mnie i ja żem nie stara. Nie bez powodu języka tego użyłam bo jako gatunek wymierający swoją gwarę mieć musimy. Ja nie haftuję ale na szydełku robię i też komentarz na blogu dostałam "w tym wieku Pani jeszcze chce się misie robić?" A chce mi się i jak będzie mi się chciało do starości robić będę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "w tym wieku Pani jeszcze chce się misie robić?" - pękam ze śmiechu..... nie ma to jak komuś trzasnąć komentarzem (z liścia) w twarz :-)

      Usuń
  2. Jak na mój gust to mało która dzidzina rękodziela wyginęła, tylko tej Pani piszącej artykuł poszukać się nie chciało. Rozumiem Twoje zdenerwowanie, sama bym sie wkurzyła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekna broszka , a artykuł mnie wzburzył ! no czuje sie obrażaona hi hi no tak ale zawsze przeczuwałam ,ze ludzie takie mają wyobrażenie o ''hafciarkach'' zaraz lecę na strone podaną.Pozdrawiam i koniecznie pokaż prace tej babci!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie wyobrażałam, że mają takie wyobrażenie.... dlatego lekki szok przeżyłam. Zawsze byłam dumna z tego, że "umiem" i to mnie właściwie nobilitowało !!!

      Usuń
  4. Cieszę się, że ty jako hafciarka mnie rozumiesz. Dzięki temu artykułowi znalazłam twój blog :-) i poza tym, że podobają mi się bardzo twoje hafty to jeszcze obie jesteśmy z Suwalszczyzny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uroki blogowania... można mieszkać po sąsiedzku i nie wiedzieć, że jest się znajomym blogowym :-)

      Usuń
  5. No proszę, tobie chciała dać grosze a sama za przepraszam robótkę na dwie godziny chce 700zł. To lichwa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Красота необыкновенная..........................супер........умничка...............

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się chciałam rozpisać nad pięknem broszki, ale jak przeczytałam tekst niżej to dosłownie witki mi opadły :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za wizytę na moim blogu :) Twój dodaję do obserwowanych, rozejrzę się tu u Ciebie jak będę miała chwilkę czasu :) Broszka śliczna, haft z Twojego banerka też mi się bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odwiedzam czasem Twojego bloga i patrząc na większość prac aż dech zapiera. Jakoś nigdy nie myślałam o haftowaniu jako domenie osób starszych (takich naprawdę starszych ;)). Może dlatego, że jestem dzieckiem internetów, widząc tyle wspaniałych rzeczy jakoś tak podświadomie wnioskuję, że jeśli takie cuda się pojawiają, to nie wrzucane przez starsze panie (no mojej babci prowadzącej bloga jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić).
    Ale uważam też, że młode osoby chętnie takie rzeczy kupują. Osobiście bardzo chętnie bym nosiła, robiła (niestety co do tego jestem kompletnym beztalenciem) i promowała.
    Straszne jest takie szufladkowanie. "Interesujesz się drutem, nosisz przy sobie kombinerki, czyli jesteś chłopakiem, idź na mechanika"

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś sama na własnej skórze przekonałam się że dziennikarze nie tyle kłamią co mają niezwykle bujną wyobraźnię i dopasowują historyjkę do swoich potrzeb. W ten sposób w artykule ludzie przeczytali że poznałam się z moim mężem przy piwie, a prawda jest taka że jestem abstynentką ;) I tylko dziwię się po co mnie o cokolwiek pytano, skoro i tak wszystko zostało wyssane z palca ;)
    Imponujące jest to że większość osób krytykujących artykuł na stronie Wysokich Obcasów zrobiło to nie anonimowo, tylko podpisując się imieniem i nazwiskiem - to bardzo dobrze o nich świadczy.

    Co do krytyki prac... myślę że słusznie porównałaś te prace do malarstwa naiwnego. Oprócz osób dla których te hafty mają wartość sentymentalną, na pewno znajdą się takie, którym się podoba taki "przaśny" styl. Ale rozumiem też osoby które ostro skrytykowały poziom tych prac. Może było w tym trochę zazdrości, ale chyba każda osoba która spędziła wiele czasu na szlifowanie swojego warsztatu poczułaby szpilę, gdyby zobaczyła że czyjeś gorsze warsztatowo prace są bardziej wyróżnione i wypromowane.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo, same wiecie jak to motywuje do działania, konstruktywna krytyka również mile widziana :-)